Chcesz wyglądać chic? postaw na markę Chic Chiq

Chcesz wyglądać chic? postaw na markę Chic Chiq

3 maseczki chic chiq



Witam na blogu po dłuższej przerwie!

Do powrotu do pisania bloga zainspirowała mnie marka Chic Chiq, a skoro wróciłam do pisania po 7 miesiącach, to produkty tej marki muszą być naprawdę dobre ;- )

Reklamy na Instagramie działają, albo to ja jestem podatna na reklamy naturalnych i oryginalnych kosmetyków.


reklama instagram chic chiq







Także jak zobaczyłam reklamę ciemnozielonej maski na twarzy, która bardzo przyciągnęła moją uwagę stwierdziłam, że ją chce!














Maski Chic Chiq są inspirowane medycyną Ajurwedyjską, która pochodzi z Indii. Mają za zadanie oczyścić, odżywić i nawilżyć skórę i taki efekt otrzymałam po pierwszym użyciu.
Zakupiłam w promocji dwa zestawy trzech saszetek podróżnych, każda po 8g w papierowej torebce.
Trzy rodzaje masek to:

à la Rose: Odmładzająca i upiększająca maseczka zawierająca płatki róży Damasceńskiej oraz olej jojoba, nadająca skórze zdrowy blask.
de la Mer: Nawilżająca i odżywcza maseczka z algami Spirulina i trawą cytrynową, która orzeźwi zmęczoną skórę.
la Noce: Nowoczesna wersja klasycznej Indyjskiej maseczki Haldi, używanej przed ceremonią zaślubin w Indiach. Maseczka odżywia, rozjaśnia i wyrównuje koloryt skóry jednocześnie oczyszczając i dogłębnie ją nawilżając.*
* ze strony producenta
Co zawierają?
składniki takie jak: płatki kwiatów, algi, biała kurkuma, olejek jojoba, ciecierzyca
Jako, że ostatnio moja skóra troszkę ucierpiała, gdyż postanowiłam leczyć swoją alergię i odstawiłam leki na tydzień co spowodowało niekontrolowanymi atakami kichania i podrażnianiami skóry ze względu na tarcie nosa chusteczkami setki razy dziennie - jako pierwszą użyłam maskę de la Mer, która miała orzeźwić zmęczoną skórę. O tak. To był strzał w dziesiątkę. Użyłam na około 2-3 łyżki maseczki i zamieszałam ją z ciepłą wodą. Następnie powstała ciemnozielona maska, którą łatwo było można rozprowadzić na twarzy (oczywiście oczyszczonej). Maskę trzymałam 15 minut. Po zmyciu maski dotknęłam skóry niemowlaka (sic!) żadna maseczka nie dała mi jeszcze takiego efektu. 
Ja uwielbiam maski w proszku, dla mnie są najbardziej naturalne. Często używam samej białej lub zielonej glinki, ale one niestety nie dorównują maskom chiq chiq do pięt. Zresztą zielona glinka ma raczej za zadanie oczyszczające i antybakteryjne, które świetnie działają na stany zapalne, ale wysusza skórę i po niej muszę nałożyć dużą warstwę super-nawilżającego kremu, a tutaj nie ;)
Skóra była odprężona, nawilżona i odżywiona. Co pewnie duża zasługa alg. 
Uwielbiam algi, sama kupuję maski algowe z firmy Organique (najczęściej z aloesem) w podobnych saszetkach, która w piątek po pracy robi furorę i wtedy mogę zacząć weekend.
Coś, o czym nie można nie wspomnieć, to karteczka z odręcznymi podziękowaniami za zakup, która została dodana do ładnego opakowania. Na pewno jest to duży plus!
zestaw chic chiq 


Co mogę powiedzieć? Zakochałam się i tyle. Mam nadzieję, że tym zestawem pocieszę się jeszcze przez jakiś czas, bo cena dla mnie jest dość spora i jest to jedyny mały minus (39,98 zł za 3 saszetki po 8g)*, ale zapewne wiąże się to również i z jakością.
*porównanie: zielona glinka 100g kosztuje mnie około 35zł 
Na pewno jeżeli zdecyduję się, która działa dla mnie najkorzystniej, to zakupię większe opakowanie (100g) w pięknym bambusowym pudełku (80,99 zł). 
Natomiast wiem, że taki produkt z całego serca mogę polecić. Pielęgnacja twarzy z tym produktem przeszła na wyższy level.
Pozdrawiam, 
marjassi






Zakupowy szał - mydło Aleppo, hydrolat oczarowy, paletka Sleek i inne...

Zakupowy szał - mydło Aleppo, hydrolat oczarowy, paletka Sleek i inne...

a to pączki z Starej Pączkarni


Witajcie!

We Wrocławiu pojawiła się piękna pogoda. Na termometrach widnieje +15 stopni.
Piękna pogoda na bieganie lub chociaż spacerowanie ;)
A propos spacerowania ostatnio miałam okazję spacerowania po Rynku Wrocławskim (co fakt za często się to nie zdarza ze względu na to, że po prostu mam do niego daleko - a zimą jako, że jestem zmarźluchem wolałam zostać w domu lub wybierać się w inne miejsca, bliżej domu.

Chciałam wpaść wyłącznie do Mydlarni Franciszka po mydło z Aleppo o którym wcześniej sobie poczytałam, ale po drodze znalazłam sklep 'BESTMAKEUP.PL" i jeszcze K Beauty 101 (kosmetyki koreańskie) no i nie mogłam się oprzeć.
W sklepie Best makeup były kosmetyki z marek, które zamawiam przez internet. Wszystkie kosmetyki można wypróbować przed zakupem - jest bardzo dużo testerów. Ceny są takie same jak w sklepach internetowych, ale nie płaci się za przesyłkę.

Paletka Sleek i-Divine
Nyx soft matte 


Nie bardzo byłam przygotowana finansowo, dlatego kupiłam wyłącznie paletkę Sleek i pomadkę matową Nyx'a. Była tam również kolorówka Kryolana, Dr. G., Zoeva, Nyxa, TheBalm, Resibo i wiele innych marek. Na pewno jeszcze tam wrócę, szczególnie, że obsługa jest bardzo miła :)

Następnie wstąpiłam do Mydlarni Franciszka po mydło z Aleppo, które pewnie starczy mi na dobrych kilka miesięcy. Pani konsultantka mówiła, że starcza na około 8 miesięcy. Wytwarzanie jest od ponad 2000 lat a jego skład to: olej laurowy, oliwa z oliwek i woda morska. Mydełko ładnie pachnie w całej mojej łazience.
Można używać je jako mydełko do twarzy, ciała czy skorzystać z niego jako szampon. Działa ono antyseptycznie, antybakteryjnie, nawilżająco i przeciwgrzybicznie. Są dostępne w wersji 20%, 35% 50% i 70% zawartości oleju laurowego. Ja zdecydowałam się na 70% ze względu na moją tłustą cerę. Na chwilę obecną użyłam 6 razy i nie zauważyłam przesuszenia się skóry.
Cena: 44 zł



mydełko z Aleppo


Oprócz mydełka kupiłam również hydrolat oczarowy 100% l'orient (ten z biochemii już mi się skończył :()
Hydrolat ma pomóc w walce z trądzikiem, przebarwieniami. Ma właściwości przeciwzapalne i reguluje wydzielanie sebum. Ściąga pory. Ma bardzo fajną konsystencje - nie lepi się i szybko się wchłania. Korzystam z niego zamiast tonika, gdyż również normuje ph skóry.
Mam nadzieję, że będzie działał, bo jego zapach jest okrutny :) ale szybko się ulatnia i po nałożeniu wody różanej czy emulsji nie czuć już nic. Na szczęście.
Cena: 44 zł

Hydrolat oczarowy 100%


Dodatkowo zakupiłam jeszcze kryształ ałunu do użytku jako antyperspirant. Używa go już rok mój mąż i sobie chwalił - teraz jest moja pora. Zdecydowałam się na niego, gdyż najdelikatniejszy antyperspirant który używałam (Neo - garniera) zaczął mnie uczulać. Ałun jest 100% naturalnym minerałem górskim, całkowicie pozbawionym zapachu. Składa się z soli mineralnych bezpiecznych dla zdrowia. Jest hypoalergiczny, wolny od związków chemicznych i alkoholu. Kompletnie nie plami ubrań, a co najlepsze taki kryształek (waga 110g) starczy spokojnie na ponad rok użytkowania. Podzielmy sobie zatem cenę na 12 miesięcy.
Cena: 39 zł



Ostatnim sklepem jakim odwiedziłam, to K Beauty 101, który ogłosił swoją likwidację, a co tak naprawdę wiąże się wyłącznie ze zmianą lokalizacji i wprowadzenia innych, dodatkowych marek.
Niektóre produkty można było kupić do 60% taniej od ceny standardowej.
Za szybko nie byłoby takiej okazji, więc zakupiłam krem, emulsje i serum pod oczy URBAN ECO - seria Harakeke. Zakochałam się w ich opakowaniach. Są wykonane starannie i z pomysłem. Zapewne recenzje i opinię opiszę na blogu po skończeniu się kosmetyków.

Urban Eco seria Harekeke




Do tego dokupiłam 2 maseczki 1. Nutrition Mask 2. Rose Mask Sheet - (po 7.99zł) obie są w płacie  (ulubione w Korei). I ostatnią rzecz jaką zakupiłam to serum do rąk z masłem Shea o zapachu bawełny. Już mogę powiedzieć, że świetnie nawilża, a zapach jest obłędny.

Co myślicie o takich zakupach? Ja uwielbiam naturalne kosmetyki, które można znaleźć w Mydlarni jak i koreańską pielęgnację. Zrobiłam sobie niezły dzień kobiet. Pierwszy raz tak zaszalałam z kosmetykami, więc postanowiłam podzielić się moimi nowościami. Może ktoś się zainspiruje :)

Na koniec makijaż paletką Sleek.



Pozdrawiam,
M.




Czy własnoręcznie zrobiony krem BB to dobry pomysł?

Czy własnoręcznie zrobiony krem BB to dobry pomysł?

Zrób samodzielnie krem BB



Witajcie, witajcie!

Nie, nie porzuciłam bloga ;- ) Po prostu w ostatnim czasie wracałam bardzo późno do domu i nie miałam siły na nic innego tylko na spanie.

W poniższym poście chciałabym pokazać jak w moim wykonaniu wyglądał krem BB zrobiony z sypkiego podkładu mineralnego i olejku wodnego. Ostatnio znalazłam wpis na blogu 'www.ekstrawagancko.com', którą pewnie znacie, ja dopiero wtedy miałam przyjemność poznać tego bloga, gdzie pokazany był przepis na krem BB.

No więc stwierdziłam, że skoro mam taki sam olejek oraz posiadam podkład mineralny (tu; marki Amelie) i jak również powodem było to, że uwielbiam kremy BB (używam ich od pół roku cały czas) to stwierdziłam czemu nie. A może będzie to alternatywa, gdy skończy mi się mój krem BB zanim przyleci do mnie z Korei nowy Krem BB marki Dr.Jart+ Rejuvenating?

Nie znalazłam we wpisie Ekstrawaganckiej opinii, a raczej tylko sposób jak go wykonać, także chciałabym właśnie podzielić z wami moimi spostrzeżeniami. Na szybko opiszę tylko co trzeba zrobić, aby wykonać krem BB (a jest to faktycznie bardzo szybki sposób):

Potrzebne będą nam:

1. olejek wodny - ja miałam również olejek wodny z hydrolatem z róży marki Skin79 - olejku używam praktycznie codziennie na przemian z tonerem firmy Benton. Efekt nawilżenia jest bardzo szybki oraz koi wszelkie podrażnienia.

2. podkład mineralny, sypki - podkład marki Amelie mam już od roku, używam go najczęściej wiosną i latem pod krem + filtr UV 50! sprawuje się świetnie!

Jak wykonać krem BB? Na wysypany puder (może być na dłoni lub na wieczku podkładu) dodajemy kilka kropelek olejku. Tak jak pisała Ekstrawagancka lepiej dodawać po jednej kropli, a następnie sprawdzić czy konsystencja jest taka jaką lubimy.

Poniżej kilka zdjęć:
Zdjęcia są wyłącznie podglądowe z dzisiaj. Wczoraj dodałam więcej podkładu i więcej kropli olejku, aby konsystencja była faktycznie gładka i mokra.











Efekt?

Z początku bardzo fajna konsystencja, dobre krycie, w końcu odpowiedni kolor kremu BB i to wszystko.

Nakładanie tego kremu było dość ciężkie - krem zasychał w tempie ekspresowym. Dopiero co nałożyłam kapkę na twarz, a już wysychał i ledwo dał się rozetrzeć. Początkowo był "piękny" efekt maski, lecz potem stopił się już z skórą i nie wyglądał tak źle, ale był suchy i myślałam, że jak pójdę tak do pracy, to będę czuła się koszmarnie, ale zaryzykowałam i tak na szczęście nie było. Uczucie na twarzy po godzinie było dobre. Wróćmy jednak do samego nakładania - krem BB ukazał wszelkie suche skórki na czole. Nigdy nie miałam do czynienia z tak tępym kremem do nakładania na twarzy. Mimo, że początkowo konsystencja była bardzo dobra. Co warto dodać - krem ścierał się od razu przy dotknięciu go np. palcem. Nie ścierał się ładnie, stopniowo tylko jak już go dotniemy, to strzemy go całkowicie -jakbyśmy nigdy go nie nałożyli. Musiałam bardzo uważać, by nie dotykać twarzy w pracy, co zdarza się najczęściej w okolicy nosa i czoła. Samo podrapanie się sprawiało, że kremu już nie było, co powodowało plamy na twarzy (o zgrozo ;)) Więc kolejnym minusem była trwałość tego kremu BB.
Podsumowując? Nie, nie będzie to moja alternatywa. Nie, nie polubiliśmy się, ale podobają mi się takie pomysły DIY. Zawsze warto sobie popróbować na sobie i zobaczyć jaki efekt będzie końcowy.


Pozdrawiam,
M.



Makijaż walentynkowy - propozycje, dużo zdjęć

Makijaż walentynkowy - propozycje, dużo zdjęć




Witam was wszystkich z mojego łóżka, zakatarzona z wielkim czerwonym nosem.
Zapalenie migdałków przywitało mnie 4 raz z rzędu (jak co miesiąc) - w sumie mogłabym się do tego przyzwyczaić...Mam nadzieję, że wyzdrowieję do poniedziałku, bo to będzie kolejny intensywny tydzień.

W następnym tygodniu są również walentynki, dlatego pobawiłam się trochę pędzlami i cieniami na mojej powiece więc zapraszam do obejrzenia efektów:

Makijaż podzieliłam na 3 wersje - lekką, średnią i mocną;

WERSJA LEKKA:
odcienie fioletu i różu






WERSJA LEKKA Z KRESKĄ


WERSJA ŚREDNIA:
róż z czarnym cieniem





WERSJA MOCNA:
szary i czarny cień i trochę złotego







Sama jeszcze nie wiem na jaki makijaż zdecyduję się w walentynki, czy może będę dalej leżeć w łóżku i umierać, to nawet makijaż mi nie pomoże :)

A Wy na jaki makijaż stawiacie? mocno kolorowy? makeup no makeup czy mocne smokey? w walentynki można zaszaleć :)

Pozdrawiam,
M.





Czyszczenie pędzli do makijażu

Czyszczenie pędzli do makijażu

pędzle Zoeva, M Brush & Beauty Blender

Hej! 

Ostatnio powiększyła mi się kolekcja pędzli do makijażu. Złapałam świetną okazję, więc na prawdę ciężko było nie skorzystać. Na pewnej sprzedażowej grupie na Facebooku jedna dziewczyna ogłosiła sprzedaż całego zestawu pędzli marki Zoeva za 70 zł, gdzie oryginalnie koszt takiego zestawu, to ok 300 zł (wraz z kosmetyczką). Pędzle nie były często używane gdyż najwygodniej jej było malować się palcami co na co dzień jak najbardziej wystarcza. Ja od pewnego czasu nie potrafię już malować cienie palcami, mam wrażenie, że za bardzo naciągam skórę, która jest najdelikatniejsza z całej twarzy. 

Z tego powodu chciałabym pokazać jak sama dbam o pędzle.

Na co trzeba uważać?

na potrzeby zdjęcia - nie róbcie tego w domu :)


Już na samym początku chciałabym przestrzec przed wrzucaniem całych pędzli pod wodę lub oblewaniem ich wodą pod strumieniem.
Pamiętajmy, że skuwki są sklejone z trzonkiem, więc po pewnym czasie takiego traktowania mogą się po prostu poluzować, a tego chyba byśmy nie chciały :)

Ja swoje pędzle wkładam do słoiczka po poprzednim kontakcie z mydłem i wlewam wodę do poziomu początku skuwki, aby trochę ten brud zszedł, a następnie myje włosie.




Czego unikać?

Oprócz polewania wodą całych pędzli oraz mycia ich gorącą wodą nie powinniśmy kłaść ich na grzejniku lub na słońce dla szybszego wyschnięcia, jak najrzadziej traktujmy je również suszarką.
Ja swoje pędzle myje zawsze wieczorem, gdy nie będą mi one potrzebne tego dnia. Rano są czyste i suche :)

Czym myć?

Tutaj jest już dużo pomysłów. Szare mydło, mydło antybakteryjne, szampon dla dzieci, specjalne preparaty. Ja sama używam zwykłego mydła bodajże Dove. Niesamowicie dokładnie i szybko czyści pędzle jak i samą gąbeczkę Beauty Blender. Nie mam nacisku, by myć je szamponami dla dzieci.

Jak często myć?

Ja swoje pędzle do cieni myje dwa razy w tygodniu ze względu, że jest ich dużo i zazwyczaj nie wykorzystuje wszystkich przy malowaniu. Gorzej, gdy chcę się pobawić różnymi ciemnymi kolorami, to takie pędzle myję od razu po skończeniu makijażu.
Pędzel do pudru, podkładu myje raz na 2-3 dni.
Pędzel do bronzera myje raz na pół roku, gdyż tak rzadko go używam.
Jeżeli mamy np. kilka pędzli do cieni i podczas makijażu brakuje nam dodatkowego czystego pędzla np. do blendowania, to możemy użyć preparatu do dezynfekcji i po prostu chusteczki. Myjemy do czasu, aż chusteczka będzie czysta.

Jak suszyć?

Suszenie pędzli z naturalnym włosiem może być troszkę bardziej wymagające niż te ze sztucznym. Często jak to naturalny włos pod wpływem wody lubi się podkręcać, a przy pędzlach odstawać od reszty. 

odstające włosie pod wpływem wody - naturalne włosie


Aby uniknąć tego, pędzle z naturalnym włosiem skręcam czystą chusteczką aby włoski do siebie przylegały.
Resztę pędzli pozostawiam na suchej chusteczce wcześniej wyciskając z nich wodę. Dobrze jest suszyć pędzle tak, aby wisiały one włosiem w dół, ale u mnie nie ma opcji by tak je pozostawić.




Zastanawiam się za to nad Beauty Blenderem. Czytałam, że taką gąbeczkę powinniśmy używać przez maksymalnie pół roku.
Moja gąbeczka ma dokładnie rok i wygląda jak nowa. Bardzo dziwie się opiniom, że taka gąbeczka po 3 miesiącach u niektórych osób jest już do wyrzucenia. Sama stosuję ją często, ale chyba przez to, że delikatnie się z nią obchodzę czyli myję ją pod letnią wodą, delikatnie ściskam i myję, jest w takim stanie a nie innym. Sami spójrzcie:



Czy jest sens wyrzucania jej skoro jest spokojnie posłuży mi jeszcze trochę? :)

Pozdrawiam,
M.

Recenzja Serum antyoksydacyjne flavo+C15F - Biochemia Urody

Recenzja Serum antyoksydacyjne flavo+C15F - Biochemia Urody

Cześć!

W dzisiejszym poście chciałam przedstawić wam serum antyoksydacyjne flavo+C15F z Biochemii Urody.




Serum zakupiłam wraz z innymi kosmetykami tej firmy, a mianowicie wraz z olejkiem do demakijażu, hydrolatem oraz maseczką błotną. Serum jednak szybko podbiło moje serce swoim działaniem, także recenzje zaczniemy od niego.



Słowem wstępu warto zauważyć, że rzeczy z Biochemii Urody, to świetne produkty kosmetyczne, gdyż po pierwsze są naturalne, a po drugie możemy dzięki nimi poczuć się jakbyśmy produkowali swoje własne kosmetyki. Dodatkowo wiemy dokładnie co jest w ich składzie, gdyż sami te składniki łączymy w jedność.

Biochemia Urody oferuje zestawy kosmetyczne, które w większości zawierają wszystkie składniki potrzebne do wykonania kosmetyku jak i możemy też samodzielnie wybrać pojedyncze produkty i sami zrobić od podstaw kosmetyk - to już wersja dla zaawansowanych.
Składniki są wykonywane na świeżo wraz z ich zamówieniem przez co otrzymujemy produkt świetnej jakości.

Z Biochemii Urody zamawiałam wcześniej olejki do demakijażu (praktycznie testowałam każdą wersję) lecz moim ulubionym olejkiem jest drzewko herbaciane, które świetnie działa na moją skórę (o nim szczegółowo później)

Jeżeli chodzi o serum, to gdzieniegdzie słyszałam dobre opinie, lecz wcześniej nie zdecydowałam się do jego kupna. Zima to jest jednak dobra pora do testowania produktów z kwasami, gdyż nie ma tak silnych promieni słonecznych jak latem, dlatego stwierdziłam, że czas popracować nad moimi przebarwieniami i kondycją skóry, gdyż zimą powinniśmy bardziej o nią zadbać.

Pobawmy się więc w szalonego chemika!

Do przyrządzenia potrzebujemy czyste miejsce pracy i czyste ręce ;)

W zestawie powinniśmy mieć:
  • witaminę C lewoskrętną (kwas L-askorbinowy - 15%
  • kwas ferulowy w płynie -0.5%
  • bioflavonoidy
  • potrójny żel hialuronowy
  • kwas glicyryzynowy (wersja lekka)
  • oraz dodatkowo zakupiłam kompleks silikonowo-malinowy (zwiększa stabilność witaminy C i E oraz wzmacnia ochronę przeciwsłoneczną) Kompleks starcza na wykonanie kilku sztuk serum.

Do zestawu można kupić również kupić Spirytus rektyfikowany 95% (niedostępny w BU), lecz nie jest on niezbędny do wykonania serum. Świetnie -  z miłą chęcią ominęłam ten składnik.
Składniki są przesłane w odkażonych fiolkach oraz w folii - nie musimy ich dodatkowo dezynfekować.
Produkty są idealnie wymierzone, dlatego nie powinniśmy się bać, że coś źle zrobimy.

Zdecydowałam się na wersję lekką, gdyż przeznaczona jest dla tłustej i mieszanej skóry, którą posiadam. Dostępna jest również wersja oryginalna czyli dla cery suchej i naczynkowej. Wersja lekka nie zawiera składników komedogennych przez co nie zapycha nam porów.

Instrukcja wykonania dostępna jest na stronie Biochemii Urody:

1. Do hydrolatu dodaj Glikol. Poczekaj, aż spłynie cały płyn, niemal do ostatniej kropli. Wymieszaj dokładnie całość. Następnie dodaj do roztworu Potrójny żel hialuronowy z probówki i wymieszaj całość bagietką (pomóż sobie bagietką, aby wydobyć całą porcję żelu z probówki).



2. Przesyp do hydrolatu cały proszek z Kwasem askorbinowym. Za pomocą plastikowej bagietki wymieszaj dokładnie roztwór, aż do całkowitego rozpuszczenia proszku.


3.  W dalszej kolejności dodaj do butelki Kwas ferulowy w płynie i Kwas glicyryzynowy w proszku i wymieszaj dokładnie całość. Otrzymasz biały, mętny roztwór, drobiny białego proszku musisz dokładnie i cierpliwie wymieszać, rozbijając je bagietką o ścianki butelki.





4. Opcjonalnie, czyli wg. życzenia można na tym etapie dodać do Serum:
# Porcję Kompleksu silikonowo-malinowego odmierzaną kroplami. Ilość kropli jest dowolna, od kilku do kilkudziesięciu. Przykładowo - 20 kropli = 1% Kompleksu silikonowego w Serum. Maksymalna zalecana ilość to 50 kropli = 2.5% Kompleksu silikonowego w Serum. (Kompleks silikonowy jest pakowany w butelkę z kroplomierzem.)

5. Na plastikową butelkę z serum (która służy do przechowywania zapasu serum w lodówce) oraz na opróżnioną butelkę z pipetką naklej nowe etykietki z nazwą gotowego produktu, wpisując na nich uprzednio datę ważności serum. Serum jest gotowe do użytku!

6. Wstrząśnij jeszcze raz butelką z gotowym serum i przelej porcję serum do podręcznej butelki, użyj w tym celu szklaną pipetkę przy nakrętce butelki.


Nie trzeba się martwić, że płyn nie jest idealny, po pewnym czasie w lodówce zmieni swoją konsystencje i będzie idealnie gładka, bez grudek.

Trzeba pamiętać, że serum przechowuje się w lodówce - maksymalnie może być ono poza lodówką przez 7 dni, ale nie sprawdzałabym czy na pewno :)

Dodatkowo termin ważności produktu to 4 miesiące, więc spokojnie można zużyć go w tym czasie.
Ja osobiście używam go codziennie na noc wraz z głęboko nawilżającym kremem ze śluzu ślimaka.
Na początku można poczuć małe pieczenie czy swędzenie, lecz jest to efekt działania serum. Nie drażni mojej skóry, gdyż nie jest po nim czerwona.

EFEKT? Nie trzeba na niego długo czekać.

Aktualnie jestem w połowie zużycia, lecz już po tygodniu zauważyłam świetne efekty!
Przebarwienia są rozjaśnione i to widać gołym okiem. Nie mam przebarwień posłonecznych a kilkuletnie przebarwienia pozapalne. I one są rozjaśnione!
Nie zniknęły oczywiście całkiem, wątpię aby tak się stało nawet po zużyciu całego serum, lecz widać efekty i to duże!
Wydaje mi się, że serum spokojnie zlikwidowałby właśnie przebarwienia posłoneczne, lecz jak pisałam takowych nie mam, więc nie wiem. Są jednak one łatwiejsze w walce także myślę, że spokojnie możemy się ich pozbyć stosując owe serum.

Moja szara, pozbawiona blasku cera w końcu ma normalny kolor!
Wcześniej ubierając szary sweter moja twarz zlewała się razem z nim, a teraz widać różnicę kolorów :)

Co ważne, serum chroni przed wolnymi rodnikami, które jak wiemy przyczyniają się do wczesnego starzenia się skóry. 

Zauważyłam dodatkowo, że bardzo pomaga w walce z niedoskonałościami. Po zastosowaniu przez noc zmniejszają się lub całkowicie znikają.

Dodatkowo napina i ujędrnia skórę. Moje czoło jest gładkie jak pupcia niemowlęcia. Napięte i bez moich minimalnych zmarszczek. Czy działa na głębsze zmarszczki? tego nie wiem, gdyż ich na razie nie posiadam. 

CENA

Cena to na pewno dodatkowy atut produktu. Koszt serum to 25,50zł. Uważam, że jest to bardzo dobra cena jak na jego działanie. Ile może kosztować krem, który naprawdę działa rozjaśniająco i napinająco? Już wyobrażam sobie tę cenę...

Porównując cenę serum do zabiegów w gabinecie kosmetycznym, to różnica będzie wielka.
Wcześniej stosowałam kwasy u kosmetyczki - coś tam zadziałały, lecz ze względu na cenę jednego zabiegu nie były stosowane tak regularnie jak te z BU przez co efekt widzę o wiele większy.

Podsumowując ze względu na efekt i cenę na pewno kupię go ponownie i na polecam wszystkim, którzy borykają się z przebarwieniami.

Pozdrawiam M.


Czy dobrze nakładasz krem pod oczy?

Czy dobrze nakładasz krem pod oczy?




Ile razy wyrzuciłaś krem pod oczy ponieważ podrażniał Twoje oczy przez co niemiłosiernie piekły i łzawiły?
Czy na pewno był to problem kremu czy może sposobu jego nakładania?

Zaczniemy dziś od podstaw, które wydaje mi się, że są już znane dla większości kobiet, ale może jednak nie wszystkim.

Czerwona kreska przy kąciku oku, to nie zawsze problem cieni czy makijażu, a nieprawidłowego nałożenia kremu pod oczy podczas którego dodatkowo naciągamy.

Skóra wokół oczu jak wiadomo jest najcieńsza na całej twarzy - praktycznie pozbawiona jest jakiejkolwiek ochronnej warstwy tłuszczowej, toteż potrzebuje delikatnego traktowania i nawilżania. Dodatkowo bardzo szybko wchłania wszystkie kosmetyki, dlatego nie powinniśmy nakładać kremu bezpośrednio pod okiem czy na powiece. Może spowodować właśnie podrażnienia o których pisałam wyżej.

Jak więc dobrze nałożyć krem pod oczy?
Pokażę to na poniższym obrazku:

aplikacja kremu pod oczy


Krem powinniśmy punktowo wklepywać (pod żadnych pozorem nie rozcierać!) pod brwią (niektórzy zaczynają nawet nad brawami) następnie przy okolicach skroni...tu też unikać bezpośrednio nakładania przy kąciku oka, a następnie wklepujemy krem na oczodołach - nie bezpośrednio pod powieką. W szczególności nie dotykamy nim rzęs. Po wklepaniu możemy bardzo delikatnie wmasować krem robiąc okrężne ruchy w tych miejscach, ale spokojnie można zostać przy samym wklepywaniu.


poranna pielęgnacja


Skóra wokół oczu jest na tyle delikatna, że wchłonie nam krem do góry (przy oczodołach dolnych) i na powiekę (przy okolicy brwi) nie powodując przy tym podrażnień. Oto się nie bójmy.
Pamiętajmy jednak (powtórzę się) aby nie rozcierać mocno skóry - powoduje to szybsze pojawienie się zmarszczek!
Czy słyszeliście już o takiej metodzie aplikacji kremu?

Jeżeli chodzi o początek nawilżania skóry pod oczami, to sama zaczęłam tę okolicę nawilżać po 21 rż.
I tak naprawdę nadal szukam idealnego kremu. Ważne szczególne przy tym jest sprawdzenie składu kremu (więcej informacji tutaj: jak czytać składy?)
Sama nie używam jeszcze kremów przeciwzmarszczkowych, a dobrze nawilżających.
Po dużym rozczarowaniu kremu od Dermiki KLIK, aktualnie testuję odżywczy krem pod oczy Vianek.

Vianek testuję dopiero dwa tygodnie, lecz w ciągu tygodnia zauważyłam o wiele lepsze działanie niż opisany w przykładzie powyżej krem od Dermiki.

Vianek to polska marka marka kosmetyków naturalnych - nowe dziecko firmy Sylveco (którą też w pewnym czasie lubiłam). Oferuje kosmetyki podzielone na serie:

seria zielona – orzeźwiająca i oczyszczająca
seria niebieska – nawilżająca
seria czerwona – ujędrniająca i przeciwzmarszczkowa
seria fioletowa – kojąca i wzmacniająca
seria pomarańczowa – odżywcza
seria różowa – relaksująca i łagodząca

Co do kremu wybrałam serię odżywczą (gdyż stwierdziłam, że seria nawilżająca może nie pomóc na moje okolice oczu) Jestem z niego zadowolona, lecz nie zachwycona. Robi po prostu swoje - nawilża i pielęgnuje. Dobrze wygląda pod makijażem - nie roluje się. Zawiera w sobie olej sojowy, z pestek moreli i rokitnikowy a na dodatek ekstrakt z szyszek chmielu. Nie ma jednak po nim efektu wow. Chociaż nawet się tego nie spodziewałam. Musiałam kupić coś w zamian za krem z Dermiki.

Vianek - odżywczy krem pod oczy



Odnalazłam dziś jednak fajną stronę z naturalnymi, polskimi kosmetykami. Jestem oczarowana składem i opiniami. Nie mogę się doczekać aż dokończę mój krem (nie lubię wyrzucać w połowie skoro dobrze działa) i zakupię to cudo w pięknym opakowaniu. Co to jest? Dam znać jak już będę miała w rękach :). 

Dodatkowo kupiłam na początku stycznia normalizujący tonik - wcierkę do stosowania na skórę włosów również firmy Vianek (seria energetyzująca) i z tego produktu jestem bardzo zadowolona. Takiego kosmetyku właśnie szukałam. Ostatnio moje włosy wypadały w szalonym tempie, a dodatkowo skóra bardzo swędziała - szczególnie w okolicach czubka głowy. Działanie jego oceniam na 5+/6. Bo mimo, że nie zahamował całkowicie wypadania włosów, to u normalizował swędzenie skóry - w końcu. Zapewne ze względu na zawartość ekstraktów z pokrzywy, skrzypu, łopianu, szałwii i brzozy.

Vianek - 1. tonik - wcierka do skóry włosów 2. krem pod oczy



Wracając do tematu - możecie polecić jakiś krem pod oczy? Może macie już swojego ulubieńca? Piszcie.

Ps. dłuższą przerwę w postach "sponsorował" kanał JetCrew na YouTubie. Nie mogłam przestać ich oglądać, aż obejrzałam wszystkie ich filmiki. Na chwilę mam spokój ;)
Ps. 2 polecam film La La Land <3

Pozdrawiam,
M.







Copyright © 2016 MARJASSI LIFE , Blogger